Oblicza śmierci
„Przed tobą życie i śmierć, co ci się podoba, to będzie ci dane.”
(por. Syr. 15,17)
Naglące wezwanie: pomóc umierającym
Oto fragmenty zapisków boliwijskiej stygmatyczki, Cataliny Rivas (Katyi) dotyczące chwili śmierci jej mamy. W widzeniu Katya zobaczyła siebie i zebranych wokół łóżka konającej oraz wszystko, co działo się w tym dniu.
Dziesięć dni po śmierci mojej mamy, kiedy kończyłam poranną modlitwę, Jezus prosił mnie, abym pozostała jeszcze kilka minut w pokoju. Nagle, jak w filmie, przed moimi oczami przesunęły się sceny, które się wówczas wydarzyły.
Ostatnia droga
Mama leżała w swoim łóżku. Właśnie z bratem położyliśmy ją na prawym boku. Kiedy wycierałam krew która leciała jej z nosa, skierowała wzrok ponad moją głowę, w kierunku okna. Chwyciła mocno moją rękę i powiedziała: - Chcę abyś została ze mną. - Boisz się mamo? - zapytałam ją zaniepokojona. - Nie, nie boję się, ale chcę, abyś została ze mną. W tym momencie zobaczyłam ludzi, którzy stanęli za nami, po prawej stronie chorej.Catalina Rivas
Nagle światło padło przed nią i zobaczyłam chór Aniołów, którzy śpiewając schodzili z wysokości nieba. Ustawili się w dwóch rzędach, a kiedy zbliżyli się do nas rozdzielili się, tworząc krąg wokół zebranych. Była to bardzo uroczysta chwila. W tym momencie mama powiedziała, jakby zwracając się do osób, które przybyły towarzyszyć jej w ostatniej drodze: - Poczekajcie, muszę najpierw zobaczyć Matkę Bożą! Mój brat powiedział: - Mamo, Jezus jest tutaj. Czeka już na ciebie. Powiedział tak, ponieważ wcześniej mama wspominała, że widzi Jezusa. Odpowiedziała: - Muszę jeszcze zobaczyć Maryję. Wiele razy słyszała bowiem, że Maryja przychodzi po duszę tych, którzy w godzinie śmierci odmawiają różaniec. Podaliśmy mamie obrazek Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, myśląc, że o to właśnie prosiła. Nagle powiedziała: - Widzę ją tam; jest tam... uciekajmy się do Mamity (Mamusi)! Musimy prosić Ją o przebaczenie.
Czułe objęcie Matki
W tym momencie zobaczyłam Matkę Bożą schodzącą z niebios. Unosząc się nad ziemią, stanęła na wysokości stóp umierającej. Zobaczyłam jak Maryja wyciąga swoje ręce w kierunku chorej. Mama także wyciągnęła swoje tak, jakby chciała otrzymać coś lub dotknąć czegoś. Matka Boża podała jej rękę. Wówczas mama straciła świadomość, a po chwili oddała ostatnie tchnienie.Przenajświętsza Maryja
Zapewnić duszy pokój
Parę dni później, kiedy odmawiałam koronkę do Bożego Miłosierdzia, usłyszałam głos Jezusa: - Zwróć uwagę na to, co będziesz widzieć. Nie lękaj się, konieczne jest, bowiem, abyś to zobaczyła. Ujrzałam salę szpitalną, w której znajdował się mężczyzna w wieku około 50-65 lat (nie mogłam dokładniej określić wieku ze względu na jego chorobę i zmizerowanie). Przy konającym czuwało kilka osób, część z nich płakała. Wszyscy byli świadomi, że mężczyzna umiera. Jego ciało było skrzywione z bólu, zaś z jego ust wydobywał się rozpaczliwy krzyk buntu przeciw nadchodzącej śmierci. Wołał ze złością, trzęsąc się cały: - Dlaczego umieram.?! Jak Bóg mógł dopuścić do mojej śmierci.?! Zróbcie coś. Ja nie chcę umierać! Widać było jego walkę, cierpienie, brak pokoju. Uderzyło mnie, że ludzie, którzy byli przy nim, nie przyczynili się w żaden sposób do tego, by uspokoić jego duszę. Nikt się nie modlił. Na zewnętrznym korytarzu znajdowało się patio, na którym stali ludzie i rozmawiali, niektórzy pili, inni palili papierosy. Byli oni całkowicie nieświadomi wyjątkowego momentu, jaki niedaleko nich przeżywał mężczyzna pełen niepokoju. Dla nich było to zwykłe spotkanie towarzyskie. Potem zobaczyłam nadchodzącą siostrę zakonną, która, jak mi wyjaśnił Jezus, została posłana przez Jego Matkę. Zobaczyłam także Maryję, jak patrzy na tę scenę z odległości. Jej ręce były złożone do modlitwy, zaś z oczu płynęły łzy. Obok umierającego znajdował się jego Anioł Stróż z bardzo smutnym wyrazem twarzy. Jedną ręką zakrywał swoje oblicze, a drugą trzymał chorego. Potem anioł wstał i rękoma próbował odstraszyć złe duchy, które w wielkiej liczbie zbliżały się do mężczyzny. Miały one głowy rogaczy, niedźwiedzi i koni, zaś ich ciała były strasznie powykręcane. Zakonnica weszła do sali, w której znajdował się umierający mężczyzna, stanęła przy jego łóżku i chwyciła chorego za rękę. Chciała dać mu święty obrazek, tłumacząc coś. Mężczyzna jednak podniósł swoje ręce w geście odmowy. Siostra jeszcze raz nalegała i próbowała wręczyć mu obrazek, lecz wzburzony umierający resztką sił, jakie jeszcze posiadał, okazał, że odrzuca jej pomoc. Zakonnica opuściła salę bardzo smutna. Na korytarzu zaczęła modlić się różańcem. Ludzie, którzy na nią patrzyli naśmiewali się z niej i drwili. Nie zdawali sobie zupełnie sprawy z wagi, jaką ma modlitwa w tym wyjątkowym momencie. Siostra zaprosiła ich do modlitwy, ale ich oczy i wyraz twarzy wyrażały jednoznacznie, że nie zamierzają się do niej przyłączyć. Parę minut później mężczyzna zmarł. Zobaczyłam, że w momencie, kiedy jego dusza unosiła się nad ziemią, wszystkie złe duchy wskoczyły na nią, rozszarpując ją, jak dzikie zwierzęta, wilki, psy, wydzierając sobie zdobycz. Nagle anioł stanął przed nimi i z podniesioną ręką rozkazał: - Przestańcie! Pozwólcie mu iść. Najpierw musi stanąć przed tronem Bożym na sąd. Niektórzy ludzie zaczęli rozpaczliwie, wręcz histerycznie, płakać nad zmarłym. Zrozumiałam jak wielka jest różnica między takim odejściem, a sytuacją, kiedy żegna się duszę odchodzącą w pokoju i pokładającą nadzieję w Bożym miłosierdziu.Catalina - Świecka Misjonarka
Eucharystycznego Serca Jezusa
Dziękujemy redakcji czasopisma „Miłujcie się!” za udostępnienie artykułu. Ukazał się on w numerze, którego tematem przewodnim była prawda o życiu wiecznym i wiecznym potępieniu. Zapraszamy do lektury tego wspaniałego dwumiesięcznika!